AMSTERDAM - René Karamtali, 29-letni mieszkaniec Surinamu, który został znaleziony półtora tygodnia temu zamordowany w studzience kanalizacyjnej w Almere, prowadził nielegalnie firmę ochroniarską, był zarejestrowanym dłużnikiem i był notowany za brutalne przestępstwa.
René Mohamed Nizar Karamatali próbował przedstawić swoją własną firmę René Security jako porządny biznes, ale wymiar sprawiedliwości nałożył na niego zakaz wykonywania zawodu. Pod żadnym pozorem nie wolno mu było założyć własnej firmy ochroniarskiej. Szef policji Flevoland, gdzie 25 detektywów prowadzi obecnie dochodzenie w sprawie morderstwa, był tak podejrzliwy, że Karamatali nie mógł nawet dołączyć do innej firmy ochroniarskiej jako ochroniarz. Karamatali został znaleziony w zeszły czwartek, gdy firma kanalizacyjna próbowała usunąć zator pod osiedlem przemysłowym Almere. Surimaner zniknął 18 października. Zespół poszukiwawczy prowadził poszukiwania przez trzy dni, w szczególności na terenie przemysłowym de Vaart w Almere, gdzie był umówiony na spotkanie. Sprawa została rozwiązana przez przypadek tydzień później, kiedy pracownicy firmy kanalizacyjnej znaleźli ciało. Detektywi musieli otworzyć ulicę i przekierować kanalizację, aby wydostać porzuconego mężczyznę z grubej rury kanalizacyjnej.
Na stronach kondolencyjnych kulturysta jest charakteryzowany jako troskliwy facet. "Był cichym, uprzejmym facetem. Kiedy René przychodził, uprzejmie uścisnął ci dłoń, zanim zaczął. I vice versa, oczywiście. Zawsze trenował poważnie i hardcorowo" - pisze para, która znała go z siłowni. Inny znajomy: "Zawsze mogłem się z tobą pośmiać, a także powiedzieć ci wszystko. Mieliśmy też tyle zabawy wśród kolegów. Nigdy cię nie zapomnę. Byłeś dobrym przyjacielem. Niech Allah wybaczy ci twoje grzechy i da ci miejsce w raju". W rzeczywistości uwielbienie dla Karamatali jest tak wielkie, że dwie kobiety, Sonaa i Chietra, znajdują się w rejestrze kondolencyjnym, zastanawiając się, kto jest teraz prawdziwą miłością zabitego Surinamczyka. Sonaa: "René i ja zawsze się kochaliśmy i bycie zazdrosną nie jest mi potrzebne! A Chietra, jeśli naprawdę coś dla niego znaczyłaś, to byłaś obecna na jego pogrzebie. Nie widziałam cię, ani rodzina nie otrzymała od ciebie żadnego wsparcia! Wręcz przeciwnie, wszystko zniszczyłaś!"
Pracodawca Karamatali, który nie chce być wymieniony z nazwiska z obawy przed zabójcami, również chwalił swojego zabitego pracownika jako jedną z najlepszych sił w swojej firmie ochroniarskiej. "Pracował tu przez około trzy lata. René zajmował się dla nas sprzedażą i planowaniem. Częściowo dzięki niemu ta firma odniosła taki sukces", mówi dyrektor, który obawia się, że morderstwo będzie miało negatywny wpływ na jego firmę. "Jesteśmy zgrabną firmą. W przyszłym roku mamy nadzieję uzyskać znak jakości i certyfikat ISO. René wprawił to wszystko w ruch".
Ale René Karamatali miał również ciemną stronę. Dokumentacja wymiaru sprawiedliwości maluje obraz brutalnej postaci. Dwa lata temu sędzia policji w Hadze skazał go za grożenie śmiercią. W 2003 r. został również skazany przez sąd w Zwolle za napaść. Niecałe trzy miesiące przed śmiercią został wezwany przez policję w Amsterdamie w związku z groźbami. W tym miesiącu otrzymał od amsterdamskiego sądu nakaz zapłaty 1500 euro kosztów sądowych, na które został skazany.
Ze względu na jego przeszłość kryminalną, komendant policji Flevoland nie przyjął wniosku Karamatali o pracę jako ochroniarz dla jego szefa z Almeerse. Zarówno Karamatali, jak i jego pracodawca odwołali się od tej decyzji, ale sędzia administracyjny w Zwolle wstrzymał rozpatrzenie wniosku.
Pomimo zakazu wykonywania zawodu, Karamatali założył własną firmę ochroniarską:
René Security. Jednoosobowa firma, która zatrudniała 45 osób zgodnie z danymi Izby Handlowej, była nielegalna z innego powodu. Wydaje się, że Karamatali nie uzyskał licencji od Ministerstwa Sprawiedliwości na prowadzenie firmy ochroniarskiej. Rzecznik ministerstwa Ivo Hommes dwukrotnie potwierdził, że Karamatali nigdy nie otrzymał licencji. Rzecznik potwierdził, że "numer licencji", o którym wspomniał, okazał się niczym więcej niż numerem wniosku.
Jakkolwiek nielegalna, René Security została oficjalnie zarejestrowana jako firma szkoleniowa w Ecabo, organizacji wydającej dyplomy dla firm ochroniarskich. Oznacza to, że nielegalny ochroniarz Karamatali mógł szkolić praktykantów, aby stali się pełnoprawnymi ochroniarzami. W dniu 8 listopada Karamatali otrzymał kolejny biuletyn na ten temat dla firm szkoleniowych zatwierdzonych przez Ecabo.
W Ecabo, które odwiedziło małą firmę Karamatali jeszcze w 2006 roku, nikt nie wiedział o odrzuceniu licencji przez ministerstwo sprawiedliwości. "Podczas naszej ostatniej wizyty u Karamatali, pokazał on naszemu audytorowi 'licencję' wydaną przez ministerstwo sprawiedliwości", powiedział. Po kilku dniach wewnętrznego dochodzenia, Ecabo przyznał wczoraj szczerze, że Almeerder nie posiadał żadnej licencji. Jego status jako firmy szkoleniowej został mu niesłusznie przyznany. "Nie szkolił praktykantów. Gdyby tak było, zostałby ponownie sprawdzony i tym samym upadł. Nie zmienia to faktu, że popełniliśmy błąd".
Pod nazwą René Security handlował również systemami alarmowymi. W reklamach jednoosobowa działalność wyglądała jak potężna firma: "Jeśli chcesz uzyskać więcej informacji, zadzwoń do jednego z naszych doradców", krzyczał.
Według agencji windykacyjnych, Karamatali przez lata ciągnął za sobą finansowe nieszczęście. Firmy i wynajmujący musieli zrobić wszystko, co w ich mocy, by odzyskać swoje pieniądze, aż po składanie pozwów sądowych i wzywanie komorników. Sąd w Lelystad skazał Karamatali'ego na eksmisję z wynajmowanego domu i zwrot prawie 9000 euro czynszu.
W biurze pracodawcy Karamatali panował przygnębiający nastrój. O tym, że był prawą ręką właściciela, świadczy fakt, że jedno z dwóch dużych biurek na pierwszym piętrze było zawsze obsługiwane przez Karamantali. W momencie, gdy dyrektor nalewa kawę, brat Karamantali wślizguje się za komputer zamordowanego Karamantali. "To jego pierwszy dzień pracy", mówi szef ochrony łagodnym tonem. "Musi zostać wprowadzony, aby przejąć pracę René. Będziemy bardzo tęsknić za jego bratem. Był dla nas bardzo cenny. Nie bez powodu zawsze uczestniczył w rozmowach z dużymi klientami, kiedy z nimi negocjowałem. Nie pozwala się odejść komuś, kto potrafi pchnąć firmę na wyżyny, prawda? Cenisz ich."