Jaydon zostanie dziś skremowany w Landgraaf.
LANDGRAAF - 36-letni Rob z Landgraaf w Limburgii przyznał się do zabicia swojego 10-tygodniowego syna w zeszłym tygodniu. Jego 21-letnia dziewczyna, matka małego Jaydona, nie jest już podejrzana w tej sprawie i została zwolniona. Tragedia rozegrała się w domu pary. Matka dała Jaydonowi butelkę mleka, ale dziecko zasygnalizowało, że nadal jest głodne. Matka poszła więc wziąć prysznic, po czym ojciec nadal trzymał dziecko na rękach i zabrał je do łóżeczka. W łóżeczku ojciec Roch brutalnie zaatakował swojego niemowlęcego syna.
"Co dokładnie się stało, nie powiem. W tej chwili jest to zbyt prymitywne", mówi prawnik Weenink o ojcu. Jasne jest, że ojciec pił w momencie popełnienia przestępstwa. Po przemocy położył swojego niemowlęcego syna w łóżeczku. Następnego ranka znalazł Jaydona martwego w łóżeczku. Zaalarmowany lekarz rodzinny nie ufał mu i wezwał policję. Stwierdzono, że Jaydon zmarł z powodu uszkodzenia mózgu, a wobec dziecka stosowano widoczną przemoc.
Początkowo zarówno ojciec, jak i matka byli podejrzani w tej sprawie. Wymiar sprawiedliwości doszedł już do wniosku na podstawie przesłuchań, że jest praktycznie pewne, że Rob był odpowiedzialny za śmierć dziecka. Kiedy oboje partnerzy byli przesłuchiwani razem i w tym samym czasie, mężczyzna w pełni przyznał się do winy.
Dzisiaj Jaydon zostanie skremowany w Landgraaf. Ojciec nie będzie tam obecny, prawdopodobnie dlatego, że wymiar sprawiedliwości nie wyraził na to zgody. Co więcej, matka Jaydona wyraziła już zamiar zerwania związku, a jego obecność przy kremacji spowodowałaby ogromne napięcie. Matka Jaydona wróciła do domu z krewnymi, ale według jej prawnika jest "bardzo dotknięta". Van Oppen: "Proszę sobie to wyobrazić. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem ją w celi, siedziała w kącie i wpatrywała się w zdjęcie swojego dziecka. To była żałosna kupa ludzkich istnień".
Rodzina nie była pod nadzorem opieki społecznej. Na ulicy Gate, gdzie mieszkają, byli dobrze znani.